Kłamstwo ma krótkie nogi – prawdziwa historia opiekunki. Przedstawiona poniżej historia przydarzyła się naprawdę. Powinna ona być przestrogą dla innych. Pamiętajcie kłamstwo ma krótkie nogi. Na prośbę autorki listu imiona oraz miejscowości zostały zmienione.

Chciałam opowiedzieć swoją historię ku przestrodze dla innych kandydatek na stanowisko Opiekunek. Nie życzę nikomu takiego wstydu jakiego się najadłam przez kłamstwo, które z pozoru wydawało się dla mnie niewinne.

Moja sytuacja życiowa oraz utrata stałego stanowiska pracy spowodowała, że zaczęłam poważnie zastanawiać się nad wyjazdem z kraju. Moja córka była już dorosła, a poza mieszkaniem nie miałam w Polsce żadnych zobowiązań. Mój wybór padł na Agencję Opieki ponieważ posiadałam wymagane w opiece doświadczenie, a mój język niemiecki był na wystarczającym, podstawowym poziomie. Byłam więc pewna, że sobie poradzę.

Firma z którą zdecydowałam się wyjechać do pracy to sprawdzona firma z mojego miasta, która już od dłuższego czasu działała już na rynku. Miała ona dobre opinie. Rozmowę rekrutacyjną przeszłam bez żadnych problemów. Pytali o doświadczenie, o moje umiejętności itp. Po przeprowadzonej rozmowie zostałam umówiona na rozmowę telefoniczną w języku niemieckim. Miałam kilka dni na przygotowanie się. Dopiero po tej rozmowie mogłam dowiedzieć się ile będę mogła zarobić. Dowiedziałam się tylko, że wynagrodzenie zależy w dużym stopniu od znajomości języka niemieckiego.

W dzień rozmowy stresowałam się bardzo, ponieważ moje podstawy, których nauczyłam się dawno temu w szkole zdążyły dawno ulecieć z głowy. Córka pomagała mi nauczyć się na nowo zwrotów ale nie szło mi to za dobrze.

Nie będę ukrywała, że bardzo zależało mi na pieniądzach dlatego w dzień rozmowy w języku niemieckim nie zastanawiałam się zbytnio prosząc moją córkę aby to ona przeszła za mnie rozmowę. Ona znała język niemiecki w dobrym stopniu i wiedziałam, że sobie poradzi.

Kiedy zadzwoniła Pani z biura, aby sprawdzić mój niemiecki, do telefonu podeszła moja córka i przedstawiła się jako ja. Sprawnie odpowiadała na pytania Pani Ani. Byłam z niej i z siebie dumna, ponieważ zaproponowana kwota wynagrodzenia była dla mnie bardzo satysfakcjonująca.

Ofertę pracy dostałam już za 2 dni. Do opieki była babcia z okolic Hannoveru. Staruszka miała problemy z pamięcią i cukrzycę, mieszkała w domu z ogrodem – pomyślałam, że to jest idealna oferta dla mnie.

„Jakoś to będzie”- pomyślałam – „przecież znam trochę ten niemiecki, a jak będę na miejscu to szybko się jakoś dogadam”.

Spakowałam swoją walizkę, do torebki wrzuciłam słownik polsko-niemiecki i wcześnie rano wsiadłam do autobusu. Podróż do Hannoveru trwała ponad 11 godzin i była dla mnie męcząca. Przez całą drogę nie zmrużyłam oka. Gdy dotarłam na miejsce czekała już na mnie uśmiechnięta, elegancka pani. Była to córka Pani Ingi – babci, którą miałam się opiekować. Kobieta zaczęła z uśmiechem śmiało gaworzyć a ja stałam i patrzyłam na nią maślanymi oczami. Nie zrozumiałam nic. Odparłam tylko „Hallo, alles gut!” Czułam jak robię się coraz bardziej czerwona ze wstydu a głos zaczyna mi drżeć. Kobieta mówiła do mnie dalej, tym razem wolniej, ale jej mina nie była już tak przyjazna. Wertowałam nerwowo strony w słowniku ale milczałam. Kiedy na żadne ze swoich pytań Pani nie otrzymała odpowiedzi chwyciła mnie za rękę i z kamienną miną zaprowadziła do samochodu.

Podróż do domu staruszki upływała w grobowej ciszy i trwała chyba wieki. Na miejscu poznałam Ingę – sympatyczna starsza Pani przywitała mnie z uśmiechem i zaczęła do mnie mówić – cicho i drżącym głosem. Nie wytrzymałam, rozpłakałam się. Chciałam zapaść się pod ziemię lub uciec do mojego pokoju, ale nawet nie potrafiłam zapytać o to gdzie on się znajduje. Córka staruszki wytłumaczyła coś swojej matce i obie zniknęły w najdalszym pokoju domu.

Usiadłam na sofie w salonie między swoimi walizkami i zaczęłam płakać. Było mi strasznie wstyd. Głupia myślałam, że nikt się nie domyśli? Po chwili do salonu weszła córka Pani Ingi trzymając telefon przy uchu i podając mi słuchawkę. „Halo Pani Renato?” – usłyszałam wreszcie polski głos. „Jest tam Pani?” – ” Tak – odpowiedziałam.

„Pani Renato córka pacjentki twierdzi, że nie może się z Panią porozumieć, czy wszystko w porządku? Przecież na rozmowie doskonale sobie Pani radziła z pytaniami? Proszę się tak nie stresować” – kontynuowała. Wiedziałam, że dalsze kłamstwa nie mają najmniejszego sensu. Z duszą na ramieniu wyznałam całą prawdę. Pani z biura odpowiedziała tylko krótko, że jeszcze dziś się ze mną skontaktuje i rozłączyła się.

Jeszcze tego samego dnia dowiedziałam się, że rodzina zażądała natychmiastowej wymiany. Okazało się, że zapłacili za bardzo dobrą znajomość języka, a nie podstawy – o ile moje dukanie można było w ogóle tak nazwać. Następnego dnia przyjechała moja zmienniczka, a ja musiałam wracać do domu.

Po powrocie odsypiałam moje podróże prawie 2 dni. Musiałam pójść jeszcze do biura i przepraszać za swoją głupotę. Musiałam oczywiście ponieść koszty transportu, ponieważ okłamałam agencję. Niestety w tej agencji nie miałam już szans na pracę. Wyszłam na oszustkę.

Pamiętajcie Opiekunki – warto mówić prawdę – kłamstwo wyjdzie szybciej niż się tego spodziewacie, a konsekwencje nie są przyjemne. Szczególnie, że firma ma bardzo dużo ofert, też takich ze słabszym językiem.

Po tej nauczce poszłam na bezpłatny kurs języka i wyjechałam ponownie do pracy – z językiem niemieckim podstawowym, ale pewnym i bez wątpliwości, że będę się wstydziła. Przez 3 miesięczny pobyt w Niemczech mój język znacznie się poprawił, a po ponownej weryfikacji języka została mi zaproponowana podwyżka.